Będąc w trudnej sytuacji życiowej,
niektórzy decydują się na wizytę u psychologa. A co, jeśli
takiej konsultacji potrzebuje cały naród? Dziś w Stanach
Zjednoczonych trwają wybory czterdziestego piątego prezydenta. A i
kandydaci nie byle jacy!
W lewym narożniku demokratka Hillary
Clinton – pierwsza kobieta startująca w wyborach prezydenckich,
żona byłego prezydenta (czyżby przypadek?), uczestniczka afery
mailowej badanej przez służby specjalne.
W prawym narożniku przedstawiciel
republikanów Donald Trump – ekscentryczny polityk kojarzony
głównie ze swoich wywołujących burze medialne wypowiedzi,
problemów z kobietami (oględnie mówiąc) oraz zamiaru wybudowania
muru na granicy z Meksykiem.
W zależności od źródła, przewaga
Clinton nad Trumpem jest równa zaledwie błędowi statystycznemu.
Oboje do końca walczą o głosy niezdecydowanych obywateli.
A tymczasem obywatele są bardziej
niezdecydowani niż im się wydaje. W programach śniadaniowych
goszczą psychologowie i psychoterapeuci, dzieląc się sposobami
radzenia sobie ze stresem.
Jeśli o mnie chodzi, najciekawszym
pomysłem, który mógłby zostać wprowadzony również u nas, jest
– parafrazując - „zagłosuj wcześniej i wyjedź”. Polega to
na głosowaniu korespondencyjnym – obywatel występuje z wnioskiem
o kartę głosowania korespondencyjnego, która zostaje mu przesłana
na półtora miesiąca przed głosowaniem tradycyjnym. Głosujesz
wcześniej – i „problem” z głowy! Czy to nie proste?
Wyniki z pierwszego lokalu wyborczego
poznamy już jutro o piątej nad ranem czasu polskiego. Czy czeka nas
długa noc? To zależy – podobno punkt widzenia zależy od punktu
siedzenia.
Ja tymczasem idę po popcorn, bo ktokolwiek by nie wygrał, zapowiada się ciekawie.
0 komentarze:
Prześlij komentarz